niedziela, 10 lipca 2011

Obrona i zwiedzanie

Nie będę udawał, że piszę na świeżo. Ostatnio trochę zajęty byłem. Jakiś tydzień temu wyznaczono mi termin obrony magisterski na mojej uczelni w Warszawie. Jak zaczynałem studia to był jeszcze oddział w mojej Legnicy, ale potem go zlikwidowali. W każdym razie ostatnie 5 i pół roku poświęciłem na studiowanie. Od ponad pół roku pisałem pracę magisterską, co było dla mnie niezbyt przyjemnym doświadczeniem. Samo studiowanie wspominam dobrze, podobał mi się mój kierunek (zarządzanie personelem). Bardzo podobał mi się tryb studiowania. Od 3 roku uczyłem się przez internet, dzięki czemu nie musiałem przeprowadzać się do Warszawy, miałem czas i na pracę, i na przyjemności. Za to pisanie magisterski mnie wymęczyły i wynudziło. A przez to też przeżyłem trochę stresu bo obawiałem się, czy uda mi się to zaliczyć za pierwszym razem.

Na to "ostatnie starcie" z uczelnią wybrałem się bardzo wcześnie rano pociągiem. Lubię jeździć pociągami. O wiele bardziej niż samochodem, bo można się zrelaksować, poczytać coś i w każdej chwili rozprostować nogi. Do Warszawy dotarłem ze sporym zapasem czasu, tak jak lubię. Zjadłem coś w złotych tarasach i spokojnie zajechałem sobie na uczelnię tramwajem. Starałem się zachować spokój, tłumaczyłem sobie że skoro już mnie zawołali, to z obroną nie powinno być problemów. Ale jednak odrobinę się bałem. Głównie dlatego, że stawka była dla mnie wysoka. Gdybym się nie obronił, musiał bym przełożyć wylot do Miami.

Na szczęście obrona poszła po mojej myśli, chociaż nie bez komplikacji. Uczelniany komp nie widział mojej prezentacji na obronę i musiałem sobie radzić bez niej. Jak już mnie przepytali egzaminatorzy, musiałem jeszcze poczekać pół godziny na wstępne wyniki i już wiedziałem, że się obroniłem. Kamień spadł mi z serca bo naprawdę przez całą tą magisterkę miałem kilka nieprzespanych nocy.

Korzystając z okazji, że byłem już w Warszawie, postanowiłem zatrzymać się na dwa dni i pozwiedzać. Na miejsce noclegu wybrałem sobie hostel w samym centrum. Nigdy wcześniej nie spałem w takim miejscu, a najprawdopodobniej na początku w Miami też będę nocował w takim pokoju wieloosobowym. Chciałem zobaczyć, czy ta opcja mi pasuje. Było OK. Biorąc pod uwagę niską cenę, to nawet lepiej niż OK. To, że w pokoju oprócz mnie było kilka obcych osób w ogóle mi nie przeszkadzało. Jakieś wartościowe rzeczy można było dac do darmowej skrytki. Na miejscu był darmowy internet, do łazienki nie było kolejek. No i wszędzie było bardzo blisko, super wygodne dojazdy. Jedyny minus to bardzo niewygodne łóżko. Musiało sporo przejść;) Czułem je w plecach jeszcze parę dni później.

Trafiłem na słoneczną pogodę, więc przyjemnie chodziło mi się po stolicy. Obejrzałem dwa dosyć popularne ostatnio miejsca - Centrum Nauki Kopernik i Muzeum Powstania Warszawskiego. W tym pierwszym trafiłem na mega długą kolejkę (2,5 godziny czekania). W środku było całkiem ciekawie, ale wielkiego wrażenia na mnie nie zrobili. Za to w Muzeum Powstania bardziej mi się podobało. Może bardziej trafiło w moje zainteresowania. Interesuję się historią na pewno bardziej niż naukami ścisłymi. Udało mi się też umówić wieczorem na piwko z kolegą poznanym na wakacjach rok wcześniej. Fajnie, że miał czas, bo poza nim nie znam nikogo tam i pewnie wieczorem bym się zanudził. Warszawa, jak na polskie miasto, prezentuje się naprawdę fajnie. Przed przyjazdem słyszałem dużo negatywnych opinii, sam bywałem tam tylko przejazdem i dopiero teraz wyrobiłem sobie jako takie zdanie. Ale kolega mówił, że w wakacje jest lepiej bo dużo ludzi wyjeżdża i jest więcej przestrzeni. Potem trochę się zapycha.

A teraz będę mógł się już skupić w pełni na przygotowaniach do Miami...

Oprócz zwiedzania, w Koperniku można się też poopalać w kolejce jak pogoda dopisze

Pałac Kultury. Pomijając kontekst historyczny, piękny budynek.

W oddali Stadion Narodowy. A ten most z przodu też jest dość znany, ale nie pamiętam nazwy.

Widok z Pałacu Kultury na uliczkę, w której miałem hostel (ul. Nowogrodzka)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz