sobota, 23 lipca 2011

Bilet kupiony, nocleg zarezerwowany...


Już wszystko jasne. Do Miami lecę 6 września o godzinie 10.00 z Berlina. Z Legnicy, gdzie mieszkam, to jest najbliższe duże lotnisko. Poza tym cena była niezła. 330 euro liniami Air Berlin. W jedną stronę, bo nie mam pojęcia kiedy wracam. Bardzo długo rozglądałem się za biletem i chyba dużo lepiej trafić nie mogłem. Wybrałem taką datę z względu na to, że 5 września to w USA Labor Day, czyli święto pracy. Ostatni dzień długiego weekendu w zasadzie koniec sezonu wakacyjnego. Później, jak to po sezonie, ceny powinny być odrobinę niższe. Mam też nadzieję, że łatwiej będzie mi znaleźć pracę, bo coś się może zwolnic jak studenci i uczniowie wrócą do szkół. Na sam początek nie mam co liczyć na jakieś lepsze "stanowisko". Żałuję tylko, że akurat 6 września Polska gra mecz Niemcami i będę go musiał przegapić. Na szczęście tylko towarzyski, więc jakoś to przeżyję. 

Zarezerwowałem sobie też nocleg w hostelu Ohana na pierwsze 24 dni, czyli do końca miesiąca. Mieści się tu. Będę więc w najlepszej części miasta, Miami Beach. Ale to też jedno z najtańszych miejsc do spania.
Pewnie teraz czas do wyjazdu zleci mi błyskawicznie. W końcu to tylko 1,5 miesiąca. Czuję już lekki stres. Jadę tam w ciemno, nie licząc noclegu. Ale mam dosyć pieniędzy, żeby na spokojnie rozejrzeć się. Wiem, że dobrze robię. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym nie spróbował innego życia. Na starość na pewno bym to sobie wypominał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz