sobota, 13 sierpnia 2011

Pewnego dnia zadałem sobie pytanie...

...gdybym mógł mieszkać gdziekolwiek, jakie miejsce bym wybrał? Nie ja pierwszy, i nie ostatni. Pewnie wielu ludziom od czasu do czasu taka myśl chodzi po głowie. Mnie zainspirował pewien cytat, który gdzieś kiedyś znalazłem. "Czas zmarnowany nie istnieje we wspomnieniach". Jest w tym dużo prawdy. Nieraz miałem takie okresy w życiu, kiedy przez długi czas nie robiłem nic interesującego. Tylko szkoła albo praca, potem komp, telewizor, jedzenie i spanie. Najczęściej bywało tak w zimie, chociaż nie tylko. W każdym razie, gdy teraz wspominam te miesiące, to zlewają mi się w jeden długi i nudny dzień.

Zawsze lubiłem geografię. Już jako dzieciak potrafiłem bawić się oglądając atlas. Zostało mi to do dzisiaj. W mojej ostatniej pracy dla zabicia czasu przeglądałem sobie mapy google. Rozmawiałem z klientem przez telefon, ale myślali byłem zupełnie gdzie indziej.

Kilka lat wstecz, trochę dla zabawy i trochę poważnie, postanowiłem poszukać państw i miast, w których chciałbym mieszkać. Myślę, że świat jest za zaciekawy a życie za krótkie, żeby całe spędzić w jednym miejscu. Szczególnie w takim, którego sami nie wybieraliśmy. Najpierw ustaliłem sobie kilka kryteriów. Musi być "cywilizacja", bezpiecznie i korzystnie od strony finansowej. Nigdy nie pociągała mnie wyprawa do dżungli albo na pustynie. Zależało mi też na ciepłym klimacie. Nienawidzę zimy. Dobrze czuję dopiero, gdy jest powyżej 20 stopni. Idealnie byłoby mieszkać nad wodą. Zawsze odpowiadał mi klimat nadmorskich miejscowości. Oczywiście bardzo ważne też było, żebym mógł się na miejscu swobodnie dogadywać. W grę wchodził angielski i ewentualnie hiszpański, którego w tamtym czasie zaczynałem się uczyć.

Wtedy jeszcze nigdzie mi się nie spieszyło. Byłem dopiero na początku studiów. Więc zastanawiałem się spokojnie nad wszystkimi za i przeciw, dużo czytałem o różnych miastach i, krótko mówiąc, zdecydowałem się ostatecznie na Miami.

Co jeszcze? - oprócz racjonalnych powodów, mam też podświadome uczucie, że to dobry wybór. Instynkt podpowiada mi ten kierunek, a mówią, że instynktowne decyzje często są najlepsze. Staram się też traktować to jak przygodę. Na początku pewnie będzie ciężko, ale przynajmniej będę miał co wspominać.

Do wyjazdu zostało mało czasu, ale na szczęście prawie wszystko mam już gotowe. Niedługo pojawią się trochę ciekawsze posty, pisane już stamtąd.