niedziela, 9 października 2011

Przeprowadzka

Po miesiącu w hostelu postanowiłem znaleźć normalne mieszkanie. Chciałem mieć więcej spokoju i przede wszystkim płacić mniej. Tutaj szukanie pokoju do wynajęcia wygląda identycznie jak w Polsce. Wszedłem na craigslist (to jak nasze gumtree) i przez około tydzień wysyłem maile albo dzwoniłem po ludziach. Żeby nie zanudzać, w końcu trafiłem na konkretną osobę i pokój 2 osobowy. Też w Miami Beach, ale w północnej części. Do South Beach, gdzie są wszystkie atrakcje, mam pół godziny autobusem. Płacę 300 dolarów miesięcznie i w tym są już wszystkie rachunki i internet. Na standardy Miami to niezła cena. Niewiele tańszych widziałem i zwykle gdzieś daleko od centrum. Dokładnie mieszkam tu. Nadal mam blisko do plaży, ale to już nie jest dzielnica turystyczna. Mieszkają tu normalni ludzie, co jest fajne. Nie mam na razie zdjęć. Planowałem zrobić dzisiaj zanim zacznę pisać, ale akurat cały dzień pada.

Podoba mi się oczywiście to, że mam szafę i szufladę, mogę sobie sam gotować i jest dużo ciszej. Ale z drugiej strony trochę tęsknię za atmosferą hostelu. Tam ciągle coś się działo, mogłem zawsze poznać kogoś w moim wieku. Teraz dzielę pokój z jednym Meksykaninem. Strasznie dziwny człowiek. Ma 36 lat, bez pracy, bez dziewczyny. Trzyma w domu trzy koty. Cały dzień tylko ogląda telewizję albo rozmawia z kotami. A jak próbuje do mnie czasem zagadać to pieprzy jakieś bzdury bez sensu. No i najgorsze jest to, że ciągle ma do mnie pretensje, że za późno wracam do domu. Po 11 to już jest późno dla niego. No i łóżko (dokładnie to rozkładana kanapa) też nie za wygodne. Także chyba tylko miesiąc tu pomieszkam i od listopada poszukam coś nowego.

Z innych ciekawych rzeczy odwiedził mnie jeden facebookowy znajomy. Gadaliśmy trochę zanim wyjechałem z Polski. On zwiedzał wcześniej Kalifornię, a teraz przyjechał do Miami. Spoko koleś. Mam z kim wypić piwko i pouganiać się za dziewczynami:) A propos dziewczyn zaprzyjaźniłem się jeszcze w hostelu z jedną śliczną Szwedką, ale niestety już wyjechała. Szalona dziewczyna, oby takich więcej było.

Jeśli chodzi o pracę to już myślałem, ze coś znalazłem. Ale przepracowałem tylko jeden dzień dla  organizacji dobroczynnej i mi podziękowali. Pierwszy raz w życiu coś takiego mi się zdarzyło. Trudno, przynajmniej za jeden dzień zapłacą. Zaliczyłem też sporo rozmów kwalifikacyjnych, ale na razie wciąż pozostaję bezrobotny. Nie jest łatwo i czasami mnie to martwi, ale daję sobie jeszcze troche czasu tutaj.

Wczoraj byłem na Key West i i chyba o tym zrobię następny wpis. Pozdrawiam wszystkich, którzy mnie czytają!

W Miami można kupić Żywca:) A ja jako dobry ambasador Polski pokazuję go innym narodom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz